Rozdział 15

We wtorek w szkole było głośniej niż zazwyczaj. Wina leżała po stronie drugoklasistów, którzy głośno wymieniali uwagi związane z półmetkiem wszystkich szkół średnich w obrębie ich miasta. Ich głosy drżały z podniecenia, a z twarzy nie schodziły szerokie uśmiechy. Karol, przemierzając korytarz, nie mógł ich wszystkich zrozumieć. Półmetek miał się odbyć pod koniec listopada, a był dopiero październik. Pokręcił tylko głową z dezaprobatą, gdy jego wzrok natrafił na parę zakochanych, którzy w ogóle nie przejmowali się otoczeniem, zbyt zajęci sobą.

Zatrzymał się dopiero przed pracownią matematyczną, która dalej była zamknięta. „Pewnie zabrakło im czasu” – pomyślał, przestępując z nogi na nogę. Był bardzo ciekawy, jak poszło Mai. Oczywiście, nie bał się, bo przecież nie mogła zawalić sprawdzianu. Była przygotowana i tu zasługa leżała po jego stronie. Uśmiechnął się do siebie, wspominając poprzedni wieczór. Dla niego nie miał znaczenia, że zamiast zapalonych świec, ciemności, czułych spojrzeń otaczały go podręczniki i zeszyty z matematyki, a sama Maja nie była nim kompletnie zainteresowana. Liczyło się tylko to, że mógł przy niej być.

Drzwi z pracowni się otworzyły. Kolejno uczniowie zaczęli wychodzić. Jedni z pochmurnymi minami, inni zaś uśmiechnięci, jakby co najmniej wygrali los na loterii. Wśród nich, Karol zauważył Maję i Kalinę, które były pochłonięte rozmową, pewnie dotyczącą sprawdzianu. Linka, jako pierwsza zauważyła chłopaka. Zatrzymała się i uśmiechnęła, marszcząc brwi ze zdziwienia.

– Co ty tutaj robisz? – zapytała, przyglądając mu się uważnie. – Przecież nie macie teraz matematyki.

– Nauczyłaś się już na pamięć planu Feliksa? – zadrwiła Maja, a jej przyjaciółka spłonęła rumieńcem.

– Skąd, po prostu… Zresztą, nieważne.

– No właśnie – zgodziła się z nią Maja. – Karol – wzięła go delikatnie pod rękę – udzielał mi wczoraj korepetycji i pewnie zastanawia się, czy tak głupiej dziewczynie udało się wszystko zapamiętać, prawda?

Zadarła podbródek do góry i spojrzała odważnie chłopakowi w oczy.

– Chciałem się tylko dowiedzieć, czy to przypadkiem nie nawaliłem. Maju, dlaczego jesteś taka okrutna dla siebie?

– Maju – mruknęła Linka, jeszcze uważniej przyglądając się chłopakowi.

– Nie możesz w żaden sposób nawalić, Einsteinie!

– Nawet geniusze się mylą. Jestem w końcu tylko człowiekiem.

Ruda-blondynka uśmiechnęła się do niego delikatnie. Nie mogła się wręcz powstrzymać. Była mu tak strasznie wdzięczna za to wszystko co dla niej zrobił. Bo gdyby nie on, pewnie znowu załamana siedziałaby przy biurku, próbując wbić wiedzę poprzez walenie się po głowie podręcznikiem do matematyki.

Kalina obserwowała tę całą scenę z boku, jakby była widzem, a nie koleżanką. Zauważyła coś w spojrzeniu Karola, gdy ten patrzył na Maję. To samo przecież widziała w oczach Feliksa, gdy ten na nią patrzył. Uśmiechnęła się pod nosem, gdy nagle zrozumiała o co w tym wszystkim chodzi.

„No jasne, przecież to miłość” – pomyślała, a jej uśmiech stał się szerszy. Odeszła spod pracowni bez pożegnania, nie chcąc im przeszkadzać. W połowie drogi, zerknęła jeszcze przez ramię. Maja i Karol dalej stali, a ruda-blondynka trzymała go pod rękę. Byli tacy słodcy, tacy… szczęśliwi. Kalina postanowiła umiejętnie podpytać Maję, co sądzi o brunecie. Feliksa pewnie ucieszyłaby wiadomość, że jego przyjaciel się zakochał, a może już wiedział?

Z tym pytaniem, szatynka natknęła się na nikogo innego, jak samego Markera. Gdy tylko ją zobaczył, od razu się uśmiechnął, a potem ucałował jej policzek. Linka zarumieniła się, odwracając wzrok.

– Szukałem cię – powiedział pierwszy.

– A ja ciebie.

Feliks odchrząknął, skupiając na chwilę na sobie wzrok dziewczyny.

– Dlaczego mnie szukałaś?

– Mogłabym zapytać o to samo.

Uśmiechnął się lekko.

– Byłem pierwszy.

– Czy ostatnio… Karol nie wydawał ci się trochę dziwny? – zapytała.

– Dziwny? – Feliks uniósł brwi. – Nazywają go geniuszem, kujonem, mistrzem… A ty go nazywasz dziwakiem?

– No nie. Skąd – zaprzeczyła szybko. – Po prostu chodzi mi o to, czy ostatnio się trochę nie zmienił. No, bo wiesz… ludzie nie są od początku do końca tacy sami. Zmieniamy się przez cały życie i nigdy nie jesteśmy stali w swoim przekonaniach.

– Do czego zmierzasz?

– Nie chcę cię wprowadzić w błąd, a tym bardziej uruchomić szereg reakcji, które miałyby nastąpić po naszej rozmowie.

– Kurcze, ale ty kręcisz – stwierdził Marker z półuśmiechem. – Linka, przejdź do rzeczy. Obiecuję, że nie będzie się złościł, ani nie będę się śmiał.

– Nie boję się śmiania i złoszczenia. Zależy mi na tym, żeby nikogo nie wprowadzić w błąd.

– Już to mówiłaś, więc słucham dalej.

– Mam ci zaprezentować wersję skróconą czy wydłużoną?

Feliks wywrócił oczami.

– Błagam cię, Linka. Przejdź wreszcie do rzeczy!

– No już dobrze – mruknęła, pąsowiejąc. – Zauważyłam, że Karol w dziwny sposób przygląda się Mai. I nie chodzi mi tu o spojrzenie psychopatycznego mordercy, broń Boże, po prostu…

– … patrzy na nią z niespotykaną ci dotąd czułością i to cię tak zaintrygowało?

Dziewczyna spłonęła uśmiechem, wbijając jednocześnie wzrok w podłogę. Marker przysunął się do niej i ujął ją za podbródek. Uniósł go i przyjrzał się twarzy szatynki.

– Mówiłem ci już, że jesteś piękna?

Policzki Linki okryły się mocniejszym szkarłatem.

– Mówiliśmy o Karolu i Mai – przypomniała, po czym otworzyła powoli powieki i spojrzała prosto w oczy Feliksowi. – Jesteś bardzo spostrzegawczy.

– Nie, to ty jesteś. Ja jestem tylko jego przyjacielem, więc znam go na wylot. – Opuścił rękę. – Nie muszę nawet widzieć jego wybranki, żeby wiedzieć, że wpadł po uszy.

– Sądzisz więc, że…

– Tak. Karol się zakochał. I pewnie cieszyłbym się z tego jak głupi, gdyby nie to, że Maja go nie zauważa.

– Może i nie zauważa tej czułości, jaka od niego emanuje, ale jego, samego w sobie, zauważa. Żałuj, że nie byłeś szybszy i nie stałeś pod pracownią matematyczną.

– Niby dlaczego?

– Wczoraj Karol udzielał Mai korepetycji.

Chłopakowi odjęło mowę.

– Żartujesz sobie czy co?

– Niby czemu miałabym to robić? – zapytała zaskoczona. – Nie wierzyłeś w swojego przyjaciela, czy co?

– Tu nie o to chodzi. Po prostu… Karol nie bierze nigdy takich rzeczy w swoje ręce. Pozostawia je samym sobie, żeby wszystko toczyło się własnymi torami.

– I ty mi chcesz powiedzieć, że on nie jest dziwny?

– Linka! – upomniał ją, jednocześnie patrząc na nią przez chwilę srogim wzrokiem.

– No co? – obruszyła się. – Przecież wiesz, o co mi chodzi. Lubię Karola, naprawdę. Uważam go za prawdziwego geniusza, ale chyba nie zaprzeczysz, że jego poglądy są dziwne?

– Jego poglądy tak, ale nie on.

– No dobrze, przyznaję ci rację – skapitulowała Kalina, ciężko wzdychając. – Nie mam zamiaru się w to wszystko mieszać, a tym bardziej, gdy główną rolę w tym wszystkim gra moja najlepsza przyjaciółka. Mam nadzieję, że ty też to zostawisz?

Nie uzyskała jednak odpowiedzi, a zamiast niej otrzymała tylko przepraszające spojrzenie i delikatny uśmiech.

– Feliks! – powiedziała upominająco, opuszczając ręce.

– No co? To mój najlepszy przyjaciel. Jeśli nie wezmę spraw w swoje ręce, on się podda po pierwszej próbie!

– Pierwsza próba już dawno za nami. Nie pamiętasz? W klubie?

– Może i masz rację, ale spójrz na to z mojej strony. Znam Karola od dziecka. Razem graliśmy na boisku i wybacz, ale znam go o wiele lepiej i wiem, co on zrobi, jeśli Maja w oczywisty sposób nie zaprezentuje mu swojego zainteresowania.

– Nie możemy się w to mieszać, słyszysz? Nie możemy! Maja by mi w życiu nie wybaczyła!

– To tobie, Karol byłby mi jedynie wdzięczny.

– Tak, jasne – zakpiła Linka. – Feliks, on już jest dorosły. Pozwól mu samodzielnie decydować. Człowiek uczy się na błędach i wierz mi, że oni będą mieli jeszcze wiele okazji, żeby zrozumieć, że do siebie pasują. Pamiętaj, że Maja jest kiepska z matmy, a Karol jest geniuszem, który z wielką chęcią udzieli jej korepetycji.

– Korepetycje – mruknął. – To nie jest żadna tandetna książkowa historia! To nie Ameryka. Tutaj pewne sprawy rządzą się swoimi, trochę innymi prawami.

– Czyli co? Miłość nie istnieje?

– Tego nie powiedziałem.

Kalina wzięła głęboki wdech. Spojrzała na chłopaka przepraszającym wzrokiem, po czym położyła mu dłoń na ramieniu. Zarumieniła się delikatnie, szybko opuszczając rękę. Feliks ją ubiegł, zamknął obie dłonie w swoich i popatrzył czule w oczy.

– Mam nadzieję, że moje spojrzenie mówi to samo, co spojrzenie Karola.

– Feliks – upomniała go żałosnym głosem.

– No co? – zapytał rozbawiony. – Musiałaś mieć jakieś oparcie w swojej teorii, prawda?

Linka przygryzła dolną wargę, a jej rumieńce zmieniły się w dwie brunatne plamy. Uciekła wzrokiem w bok.

– Nie zmieniaj tematu.

– Wcale go nie zmieniłem – zaprzeczył z poważnym wyrazem twarzy. – Mówiliśmy o…

– Tu jesteście – wpadł w słowo Mikołaj, obejmując oboje i przyciągając do siebie. – Jak tam samopoczucie, moje kochane gołąbeczki?

Kalina podniosła brew i strząsnęła dłoń Mikiego ze swojego ramienia.

– Nie za dużo sobie pozwalasz? – zapytała, odsuwając się od niego na bezpieczną odległość.

– Właśnie – poparł ją Feliks, zabijając wzrokiem przyjaciela.

– Przecież obiecałem, że jej nie tknę – zawołał obruszony blondyn, po czym podniósł ręce do góry. – Nie rzucam słów na wiatr.

– Czego chcesz? – zapytała słodko szatynka, zwracając na siebie uwagę.

– Wybacz moja kochana, ale chyba nawet nie mogę z tobą rozmawiać, bo Marker mnie zabije, więc wiesz… Idź sobie do Mai lub do Justyny. Pogadajcie sobie, bo mam tu pewną sprawę do załatwienia ze swoim kochanym przyjacielem.

Dziewczyna prychnęła, po czym bez słowa odeszła, co jeszcze bardziej wzmogło gniew Feliksa.

– Chyba sobie żartujesz! – oburzył się, mierząc Mikołaja srogim spojrzeniem. – Ja już znam te twoje sprawy do załatwienia. Wybacz stary, ale już skończyło się darmowe biuro pomocy. A tak w ogóle, jakim prawem odesłałeś Linkę? To twoja dziewczyna?

– Ani moja, ani twoja – powiedział zgryźliwie Mikołaj. – Od kiedy jesteś taki znerwicowany?

– Gdy tylko pojawiasz się na horyzoncie.

– Myślałem, że jesteśmy przyjaciółmi!

– To twoje zdanie.

Miki wzruszył ramionami.

– Jakby mi zależało – mruknął. – Mogę sobie znaleźć nowych przyjaciół. Wokół nas jest mnóstwo potencjalnych kandydatów. Na przykład taki Damian. Chodzący wzór do naśladowania.

– Miki, skończ błaznować – syknął Marker. – Karol, tak samo, jak i ja, jesteśmy na ciebie cholernie wkurzeni.

– Mało powiedziane…

– No właśnie. Nie myśl sobie, że ci tak łatwo wybaczymy.

– Chodzi o tę całą sprawę z Mają?

Feliks wywrócił oczami.

– Nie tylko – powiedział zdenerwowany. – Niedawno twój styl życia i zachowanie, mnie tak nie wkurzały, ale teraz… – Pokręcił głową z dezaprobatą. – To nie na moje nerwy. Ta cała sprawa z Mają, tylko utwierdziła mnie w przekonaniu, że jesteś strasznym kretynem, a wybacz, mój przyjaciel nie ma prawa kimś takim być.

– Masz zamiar zakończyć naszą wieloletnią przyjaźń?

– Tego nie powiedziałem. Chcę tylko, żebyś się troszkę nad sobą zastanowił, dobrze? Przemyśl moje słowa, przypomnij sobie kilka sytuacji, w których grałeś rolę drania i kretyna, a potem dopiero pogadamy.

– Jesteś zły za to mizdrzenie się do Linki? – zapytał Miki, masując sobie szyję.

– Nie. Ale wolałbym, gdybyś trochę się kontrolował. Jestem facetem i jak każdy inny facet, nie lubię, gdy do mojej…

– Nie twojej.

– … dziewczyny dostawia się obcy facet – dokończył Marker, ignorując krótką wstawkę przyjaciela.

– Nie jestem żadnym obcym facetem! – oburzył się blondyn.

– Tym bardziej nie będę w stanie tego znieść.

– Czyli jeszcze nie jest za późno?

– Nigdy nie jest – odpowiedział Feliks, a na jego twarzy pojawił się cień uśmiechu.

***

Justyna omijała wszystkie miejsca, gdzie mógłby przebywać Mikołaj. Z kocią łatwością mijała tłumy uczniów. Jej zdeterminowany wyraz twarzy, nie raz zmuszał któregoś z uczniów do zejścia z drogi, ale również przyciągał spojrzenia chłopaków, nie potrafiących oderwać od niej oczu. Justyna była jednak na tyle zajęta myśleniem o Mikim, że niczego nie zauważała. Nawet, gdy wpadła na nauczyciela z wf-u, zamiast przeprosić, poszła dalej. Gdy znalazła się na samym dole i usiadła na niskim, szerokim parapecie, odetchnęła z ulgą i z zainteresowaniem rozglądnęła się wkoło. W pobliżu nikogo nie  było. Odchyliła głowę do tyłu, następnie oparła się wygodnie o ścianę.

Nigdy nie przepuszczała, że będzie się chować przed kimkolwiek, a tym bardziej przed idiotą, który myśli, że może wejść bez pozwolenia w jej życie i wywrócić je do góry nogami. I chociaż chciała myśleć tak jak dawniej, to nie mogła, nie potrafiła. Wciąż w głowie odtwarzała tę krótką chwilę, gdy dała się ponieść emocjom i oddała się cała Mikołajowi. Było jak w bajce, wyjątkiem był tylko zadufany w sobie książę, który chętnie ożeniłby się z samym sobą.

Jak na złość, wśród uczniów tłocznie zajmujących ławki na dworze, siedział on. Ten, który był sprawcą zawirowań w jej życiu. Po drugiej stronie, na ławce siedział Karol i Feliks, którzy zawzięcie o czymś rozmawiali. Odnalazła wzrokiem Mikołaja i westchnęła cicho.

„Gdybyś tylko mógł się zmienić” – przeszło jej przez myśl, gdy przyglądała mu się ukradkiem.

Ten jeden, jedyny raz, nie wyglądał jednak na kogoś, kto pozjadał wszystkie rozumy. Siedział sam, a jakby tego było mało, nie podrywał żadnej dziewczyny. Pochylony, z opuszczonymi ramionami, wyglądał jak bezbronne dziecko, a nie jak wojownik, w każdej chwili gotowy do ataku. Justynę strasznie zaniepokoiła postawa Mikołaja. W grę nie wchodziła żadna drastyczna zmiana. Przecież Miki jeszcze wczoraj pisał z nią po swojemu. Co mogło zdziałać takie cuda i go zmienić?

Długo się nad tym zastanawiała, aż w końcu zadzwonił dzwonek i przywrócił ją do rzeczywistości. Jakby tego było mało, pomogło mu w tym mocne szarpnięcie za ramię. Blondynka obejrzała się za siebie, ze świstem wciągając powietrze.

– Darek? – zapytała zduszonym głosem.

***

„Wszystko ułożyło się na opak” – powiedział sobie w myślach, ze wzrokiem wbitym w boiskowy asfalt. Wpatrywał się w niego tak długo, aż namalowane linie ożyły i zaczęły tworzyć dziwne kształty. Po chwili miał przed sobą portret Justyny, który mizernie oddawał jej prawdziwą urodę. Mikołaj był jednak tak zaskoczony, że zamrugał parę razy powiekami, aż w końcu obraz znikł i znowu widział tylko linie, które tak naprawdę nic nie znaczyły.

Przypomniał sobie o wczorajszej rozmowie z Adrianną. I nieważne, co postanowił poprzedniego dnia, dzisiaj postanowił utrzymać kontakt z dziewczyną jak najdłużej. Jeśli w końcu nie znajdzie w kimś oparcia, stanie się bezdusznym draniem. Sam nie wiedział, skąd w głowie pojawiła mu się podobna rzecz. On, Mikołaj, sławny szkolny podrywacz miałby porzucić swój tryb życia dla jakiejś zwykłej dziewczyny?

W tym momencie, zobaczył w myślach Kalinę i Feliksa. Niby tylko rozmawiali, ale te ich spojrzenia… Coś takiego widział tylko u zakochanych. Sam był oczywiście i to wielokrotnie zakochany, ale nie na taką skalę. Nigdy w ten sposób, co jego przyjaciel.

***

– Witaj, gwiazdko.

– Co ty tutaj robisz? – zapytała Justyna, kuląc się na kawałku parapetu.

– Zawody. – Darek się uśmiechnął. W ten kochany sposób, który doskonale pamiętała. – Co tak sama siedzisz? Wkurzył cię ktoś? Czy to może… zawód miłosny? – Przy ostatnim pytaniu, odwrócił na chwilę wzrok.

– Mam zbyt dużo ważnych spraw na głowie, żeby sobie jeszcze komplikować życie bezwartościową miłością – odpowiedziała, a jej głos, o dziwo, nie zawierał choćby najdrobniejszej nutki pretensji czy złości.

Darek był takim chłopakiem, przy którym zimna, wręcz lodowata Justyna nagle się rozgrzewała i była skłonna do rumieńców.

– Jeśli myślisz tak, po tym jak…

– Zamknęłam tamten rozdział w swoim życiu. Dla dobra nas obojga, nie wracajmy do tego.

– Gwiazdeczko – zaczął chłopak czule, kładąc dłoń na jej kolanie – tylko końcowy epizod tego rozdziału był na tyle fatalny, żebyś mogła go zamknąć. Było nam ze sobą dobrze, nie pamiętasz?

Justyna nie chciała pamiętać. Za wszelką cenę chciała zapomnieć, ponieważ nie potrzebowała szczęśliwych wspomnień, a razem z nimi najokropniejszego wspomnienia całego swojego życia. Podświadomie wybaczyła Darkowi zdradę, ale w głębi serca wciąż tkwiła dziura, której w żaden sposób nie mogła zakleić.

Strąciła delikatnie dłoń chłopaka, mając łzy w oczach.

– Nie każ mi drugi raz przez to przechodzić – poprosiła, patrząc na niego błagalnie.

– Nie umiem cię wyrzucić z pamięci, wiesz? Ale dla twojego dobra, wstanę i odejdę. Obiecuję ci, że już nigdy mnie nie zobaczysz.

Niespodziewanie złapała go za rękę i przyciągnęła go do siebie.

– Nie pozwolisz mi chyba znowu płakać, prawda?

– Jasne, że nie, gwiazdeczko – powiedział z delikatnym uśmiechem. Bez zastanowienia nachylił się nad nią i złożył delikatny pocałunek na jej czole. – Jeśli tylko chcesz, mogę zostać, ale potem będzie jeszcze gorzej.

– Wiem, ale chcę, żebyś jednak został.

Darek popatrzył jej głęboko w oczy.

– Zraniłem cię, kochanie. Myślałem, że jak mnie zobaczysz, to rzucisz mi się do gardła.

– Zmieniłam się.

– Masz rację. Jesteś jeszcze piękniejsza niż przedtem – powiedział szczerze, głaszcząc ją delikatnie po policzku. – Swoją drogę, gdzie się podział twój ostry języczek, którym tak często lubiłaś kąsać ludzi?

– Nigdzie. Dalej go posiadam, ale… nie użyję go, dopóki ode mnie nie odejdziesz.

– Nie zaproponuję ci spotkania, gwiazdko. Masz z pewnością mnóstwo adoratorów.

– Mam, ale oni mnie nie interesują. Żaden w najmniejszym stopniu nie przypomina ciebie.

Uśmiechnął się.

– Lepiej byłoby, gdybym cię minął.

– Nie – wyrwało się Justynie. – Cieszę się, że znowu cię widzę. Chciałam ci powiedzieć, że przepraszam za wiele słów, które usłyszałeś z moich ust. Wcale cię nie nienawidzę, chociaż tak głośno wtedy ci to wykrzyczałam w twarz. I… kochałam cię, naprawdę. Nawet po tym, co się stało później.

– Niezmiernie się cieszę, że w jakiś sposób mi wybaczyłaś, ale wolałabym, gdybyś mnie jednak nienawidziła. Justynko, takich rzeczy się nie wybacza.

– Moja matka jest zdolna do wszystkiego. Bóg jeden wie, jakich sposób użyła, żeby cię uwieść.

Oczekiwała przyznania racji, ale zamiast tego zobaczyła tylko ogromne poczucie winy malujące się na jego twarzy. Spuściła wzrok, czując jak w oczach gromadzą się jej łzy.

– Masz rację. Byłoby lepiej, gdybyś mnie nie zauważył i minął – powiedziała z bólem w głosie.

– W takim razie…

– Cześć – wyszeptała, a potem odwróciła głowę w stronę szyby.

– Do zobaczenia, gwiazdeczko.

Jego kroki cichły, aż w końcu otoczyła ją cisza. Nie zważając na miejsce, rozpłakała się. Na daremno jednak walczyła ze wspomnieniami. Darek był jednym z nich, a na dodatek istniał naprawdę. Pozostało jej tylko mieć nadzieję, że tym razem będzie inaczej i następnego dnia rano, wstanie jako teraźniejsza Justyna Cegłowska.

4 uwagi do wpisu “Rozdział 15

  1. Wspaniale – jak zawsze! Wiem, że rozdział był długi, ale dla mnie i tak stanowczo za krótki! Twoje posty są takie wciągające,że nawet nie zauważam, gdy się kończą… xDAch… Mogłabym się zakochać w Karolu 🙂 A Feliks to chyba naprawdę dobry przyjaciel. Żal mi Mikołaja… Każdy ma przecież prawo zbłądzić i nikt nie zasługuje na bycie nieszczęśliwym.Mam nadzieję, że Maja w końcu zrozumie uczucia Karola i, że z czasem się z nim zakocha. A może już jest w nim zakochana, tylko tego nie wie?Heh, bardzo polubiłam Kalinę! 😀 Naprawdę ciekawa postać! I świetnie opisałaś ją w dziale „Bohaterowie”. Podobnie z resztą jak i pozostałe postacie.Wow… Wow! Nie spodziewałam się, że Justyna przeszła przez coś takiego… Znaczy, podejrzewałam zdradę, ale nie ze strony własnej matki! I ten Darek… Chyba naprawdę żałuje.No nic, miło wiedzieć, że wszyscy bohaterowie się znają xD Zdążyłam zapomnieć cześć fabuły, której z resztą 3/4 przegapiłam i musiałam trochę po nadrabiać, ale było warto! Z Tobą i Twoją wyobraźnią zawsze jest warto!Świetnie opisujesz uczucia postaci… Ich ból, zakłopotanie, miłość… Pięknie, po prostu!W notce jest parę drobnych błędów, pomijając chyba trzy lub cztery literówki, jakby choćby Linka, która „spłonęła uśmiechem” lub Maja „siedząca w swoim biurku” xDJeszcze raz – wspaniały rozdział!Pozdrawiam,leaving–port.blog.onet.pljames–bond.blog.onet.plP.S Na moim nowym blogu pojawił się prolog 🙂 Trochę przed czasem 😉

    Polubienie

  2. Jejciu… Nawet nie wiem co odpisać… Twoje słowa mnie naprawdę zaskoczyły!Brak mi słów… A to mi się w pisaniu rzadko zdarza! Co innego w mówieniu 😉 Ech… Mój brat ma rację, jestem dziwna xDPozdrawiam Cię bardzo, bardzo serdecznie :* :* :*leaving–port.blog.onet.pljames–bond.blog.onet.pl

    Polubienie

  3. Rozdział, ach. Zaskoczenie ! Justyna w takim stanie? Nie podejrzewałabym. Musi rzeczywiście go kochac, skoro tak bardzo .. zmieniła się na tę chwilę. Jej, a co z Mikim ? Jestem ciekawa, czy mógłby się „zmienić”. No cóż, czekam na nowy rozdział. Chcę Karola, Karola ; D

    Polubienie

  4. jejciu. zgadzam sie z Resire.Just w takim stanie?! to musi go mocno kochAC. I i tez ja sie pytam. co z Mikim? czy sie zmieni jej..czekam na nn. szybko! a kalinka mmm księzniczka… Marker, jaki on jest czuły! uh to są juz razem? czy sa w fazie ze wiedzo ze sie kochają ale co dalej…pzdr :* powodzenia w realu i weny zycze.

    Polubienie

Dodaj komentarz