Rozdział 43

„Narcyz” był praktycznie opustoszały. Oprócz Igora, w rogu sali siedziała para, która nie szczędziła sobie czułości. Atmosfera niezbyt nadawała się na wspieranie psychiczne dziewczyny, która jest załamana rozstaniem. Chłopaka bardzo interesowało życie Kaliny. Na dodatek był w stanie zrobić wszystko, aby dziewczyna znów była szczęśliwa. Zdawał sobie sprawę, że mimo sporo czas zanim jej życie znów nabierze kolorów. Przez cały ten czas chciał być z nią, wspierać, pomagać. Chciał być dla niej ważny, wręcz taki niezastąpiony. Odczuwał potrzebę wynagrodzenia jej wszystkiego, co ją w życia spotkało.

Usłyszał za plecami dzwoneczek, więc odwrócił się i uśmiechnął się na widok Kaliny. Nie wyglądała na jakąś specjalnie zadowoloną i nie patrzyła na niego, tylko w stronę baru, gdzie krzątała się barmanka, która go obsługiwała. Brunetka uśmiechnęła się z wyższością do Linki, a ta jakby skuliła się w sobie i szybko podeszła do stolika Igora.

– Hej – rzuciła niemrawo, siadając plecami do baru.

– Cześć. Coś się stało?

Szatynka spojrzała na niego z konsternacją na twarzy.

– Nie lubimy się.

– Była przyjaciółka, z którą się pokłóciłaś?

– Gorzej. – Skrzywiła się. – Długo czekasz?

Igor wzruszył ramionami, po czym podniósł do góry szklankę z do połowy wypitą kawą.

– Nie, jednak byłem strasznie śpiący.

– Zamiast wyciągać mnie z domu, mogłeś pójść spać. Nic złego by się nie stało.

– Nie można tyle spać! Co ja będę robił na starość?

– Bawił wnuki?

– Żeby bawić wnuki to najpierw trzeba mieć własne dzieci, a póki co na horyzoncie nie widać kandydatek na przyszłą żonę i kochającą matkę.

Kalina przekrzywiła głowę i przyjrzała mu się uważnie. Poniekąd była mu wdzięczna, że kolejnego wieczoru nie spędzi sama w czterech ścianach i ze wspomnieniami Feliksa. Najwyraźniej jednak nie ona jedna miała problemy.

– A Justyna?

– Ma już chłopaka. Zresztą, nie wyglądała mi na fankę małych i krzyczących dzieci.

– Często zastanawiałam się, co takiego widzą w niej faceci, że lgną do niej jak ćmy do światła. Gdziekolwiek się nie pojawiła to od razu pojawiała się kolejka zainteresowanych. Nigdy nie zauważyłam, aby jakoś specjalnie była z tego zadowolona, ale sądzę, że sprawiało jej to przyjemność.

– Każda dziewczyna lubi być adorowana. Nawet taka arogancka i egoistyczna Justyna.

– Źle ją oceniasz.

Szatyn chciał jak najszybciej zakończyć ten temat. Zrobił się dziwnie nerwowy, a przecież nie spotkali się ze względu na niego.

– Pójdę zamówić obiecane czekolady, bo jak sądzę, nie chcesz stanąć oko w oko z tamtą dziewczyną?

– Dzięki.

Ledwo wstał, a jej myśli od razu uciekły w kierunku Feliksa i tamtego dnia, kiedy otrzymała smsa od Sandry wysłanego z jego telefonu. Wyraźnie czuła ten sam ból i zawód. Wszystko wróciło, chociaż wmawiała sobie, że tamten incydent puści w niepamięć. Obiecała to sobie i… jemu.

Odruchowo spojrzała w stronę baru. Sandra uśmiechała się przymilnie do Igora. Teraz bynajmniej nie była zazdrosna, jednak wciąż czuła smutek na samo wspomnienie o tym, co mogłoby się wydarzyć, gdyby była bardziej pewna siebie i stanowcza. Może dalej byłabym z Feliksem i byliby szczęśliwi? A może i tak w ich życiu pojawiłaby się brunetka, i wszystko zniszczyła?

– O czym myślisz?

Drgnęła, gdy zauważyła, że Igor już wrócił, a przed nią stał duży kubek z gorącą czekoladą.

– Promocja?

– Poprosiłem o duży kubek, bo w końcu duże problemy.

Dziewczyna uśmiechnęła się niewyraźne.

– Dzięki.

– Zanim jednak wypijesz czekoladę, musisz mi wszystko opowiedzieć. Terapia ma swoje etapy.

– Terapia?

– No tak – powiedział poważnie. – Rozumiem, że nigdy nie byłaś na żadnej terapii, ale nie masz się czego obawiać. Ta będzie bezbolesna i jak na koniec wypijesz czekoladę to od razu zrobi ci się lepiej.

– Skąd niby wiesz, że czuję się źle?

– Naprawdę zadajesz to pytanie?

– Praktycznie cię nie znam. Nie wiem kim jesteś, dlaczego mnie tu zaprosiłeś i czemu obchodzą cię moje problemy. Może najpierw ty odpowiesz na moje pytania?

Chłopak uśmiechnął się szeroko.

– W rzeczywistości to ty mnie uważasz za psychopatę, a nie siebie. Noo, ale dobra. Odpowiem na każde pytanie.

– Kim jesteś?

– Obecnie jestem studentem.

– Co studiujesz?

– Fizykę

– Czemu?

– Lubię eksperymentować. Ze wszystkich możliwych przedmiotów tylko fizyka mi się tak naprawdę spodobała. Jasne, ktoś może powiedzieć, że matma i fizyka mają ze sobą wiele wspólnego, ale to właśnie ta druga skradła moje serce.

„Dokładnie tak jak Feliksowi” – przeszło przez myśl Lince. Pojawiła się kolejna rzecz, która przypominała jej o nim. Nie wiedziała czy los chce się na niej odegrać, czy to zwykły zbieg okoliczności.

– To świetnie. Sama nigdy nie zdecydowałabym się na taki kierunek. Nie pałam zbytnio sympatią do przedmiotów ścisłych.

– Każdy lubi coś innego. – Uśmiechnął się do niej zachęcająco. – Kolejne pytanie?

– Tak. Dlaczego mnie tu zaprosiłeś?

– Wtedy, w tym markecie, wyglądałaś na taką zagubioną. Obudziły się we mnie matczyne uczucia i tyle.

– Matczyne, tak? – powtórzyła, po czym parsknęła śmiechem. – Bądź poważny!

– Powiedzmy, że lubię pomagać ludziom.

– I to nie ma nic wspólnego z Justyną?

– No tak, mogłem się tego spodziewać… – Zawiesił na chwilę głos i spojrzał w okno. – Polubiłem Justynę mimo tego kim jest i jak się zachowuje. Jednak nigdy nikogo nie wykorzystywałem, aby coś osiągnąć. – Przeniósł wzrok na Linkę. – Nigdy. Możesz mi śmiało zaufać.

– Nie rozumiem. Zapraszasz mnie przy okazji robiąc wszystko, abym chociaż przez chwilę uśmiechnęła się. O co więc ci chodzi?

– Lubię cię i chwilowo potrzebujesz przyjaciela.

– Skąd to niby wiesz?

– Przyjaciele zawsze powiedzą ci, co myśli facet i w jaki sposób należy to interpretować.

– Uwierz lub nie, ale Justyna bije w tym każdego przyjaciela o głowę! Gdybyś tylko słyszał te jej dziwne wnioski, insynuacje i teksty! – Uśmiechnęła się. – Tak w ogóle, skąd wiesz, że potrzebuję kogoś takiego?

– A czy przypadkiem nie rozstałaś się niedawno z chłopakiem?

Dobry nastrój szatynki prysł. Uśmiech zamienił się w nerwowe przygryzanie wargi, żeby tylko nie uronić ani jednej łzy, bo przecież nie warto. Igor miał dobre chęci, ale przecież nie naprawi tego co się stało i z pewnością nie sprawi, że Feliks ją zechce.

Zamiast jednak podzielić się z nim swoimi myślami, starała się zapanować nad emocjami.

– Nie chcę o tym rozmawiać.

– A może jednak powinnaś?

– Nie jesteś moim przyjacielem – powiedziała stanowczo. – Jakoś sobie radzę.

– Nie widać – rzucił z przekąsem. – Oczywiście, możesz wylewać rzewnie łzy itd. Może od razu zasadzę przed twoim domem wierzbę płaczącą, żebyś mogła się z nią utożsamić jeszcze bardziej? Przecież nikt inny nigdy cię nie zrozumie ani tego co teraz czujesz, prawda?

– Nie jestem egoistką.

Broniła się, bo co innego mogła robić? Igor był taki pewny siebie. Chciał jej pomóc, ale wspomnienia o Feliksie mimo, że były cudowne to bardzo bolały. Nie chciała przez to wszystko przechodzić jeszcze raz.

– Może i nią nie jesteś, ale zawzięcie uważasz, że tylko ty tak bardzo cierpisz.

– Niczego takiego nie powiedziałam!

– Ale chciałaś, prawda?

– Co cię to w ogóle obchodzi, co? To moja sprawa czy cierpię, czy nie. Nie powinno cię to interesować! I… Boże, chcę o tym zapomnieć! Czy nie możesz tego uszanować?

– Chcesz zapomnieć o smutku, tak? Dość rozsądne, tym bardziej, że zamiast zapominać cały czas wszystko rozpamiętujesz. W kółko analizujesz każdą sytuację i doszukujesz się błędów. A kiedy ci się nie udaje nic znaleźć, zwalasz winę na siebie.

– Jesteś psychologiem czy co?

– Nie. Chcę ci jedynie pomóc.

– A nie wziąłeś pod uwagi opcji, że ja może nie chce jakiejkolwiek pomocy?

– Powinnaś…

– Nie chcę wiedzieć, co powinnam. – Linka zaczęła się denerwować, bo nie lubiła jak ktoś próbował udowadniać za wszelką cenę, że wie lepiej. – Robię to, co uważam za słuszne. Jeśli chcę mi się płakać to płaczę, bo wiem, że dzięki temu zrobi mi się lepiej. Jeśli chcę wspominać to wspominam, bo najwyraźniej tego właśnie potrzebuję.

Szatyn pokręcił głową z niezadowoleniem, jakby nie przypuszczał, że mogą pojawić się jakiekolwiek utrudnienia. Mimo wszystko, Linka była silna, a raczej starała się być. Podziwiał ją za to, ale widział, że potrzebowała kogoś kto pomógłby jej przez to wszystko przejść. Chciał być kimś takim. Dla niej naprawdę zrobiłby wszystko.

– To może w takim razie metoda małych kroczków?

– Czyli?

– Co spotkanie opowiesz mi kawałek. Podzielisz swoją historię na części. Już nie będę dla Ciebie taki obcy, więc na sam koniec możesz zostawić najbardziej bolesne wspomnienia, o których teraz nie chcesz mi powiedzieć, a które tak bardzo cię męczą.

Linka spojrzała w stronę Sandry i poczuła, że musi pozbyć się w jakiś sposób tego ciężaru z serca. Nie może sobie wiecznie zaprzątać głowy kimś, kto w taki prosty sposób wykreślił ją ze swojego życia. Nic ich już nie łączy i już nie połączy, a ona powinna myśleć o przyszłości. Nie czuła się gotowa, ale w gruncie rzeczy, nigdy nie będzie gotowa na coś takiego.

– Przemyślę to – powiedziała wciąż nie spuszczając wzroku z Sandry.

– Dzisiaj zafundujesz mi jakąś część?

– Dziś z pewnością nie. – Przeniosła wzrok na niego i uśmiechnęła się z wysiłkiem. – Następnym razem może coś opowiem. Dalej jednak jestem zdania, że powinnam sama uporać się ze swoimi problemami.

– Myślałem, że dziewczyny to gaduły i zazwyczaj lubią mówić o swoim życiu.

– Jak widzisz, jestem inna.

– Skoro tak to możemy porozmawiać o czymś innym.

– I to nie jest podstęp? – spytała, przyglądając mu się uważnie. – Bo jeśli tak to sobie pójdę.

– Nie. Jestem cierpliwy.

Uśmiechnęli się do siebie.

Dziewczyna nie potrafiła oderwać wzroku od Igora. Wydawał się być taki opanowany i spokojny. Zero jakichkolwiek emocji. Wszystko przyjmował ze stoickim spokojem. Nie bulwersował się i nie oceniał. Nadawał się idealnie na przyjaciela, jednak zbyt wielu ludzi zawiodło jej zaufanie, aby znów komuś naiwnie uwierzyła i zaufała.

Chciała, aby ten jeden raz, ktoś naprawdę chciał zostać częścią jej życia bez jakichkolwiek raniących słów, kłamstw i mydlenia oczu. Ten jeden jedyny raz.

***

Mikołaj z Justyną leżeli na łóżku. Stykali się jedynie ramionami i patrzyli w sufit. Napięta atmosfera sprzed godziny rozpłynęła się wśród uniesienia, któremu oboje się nie poddali.

– Nie skorzystałeś z okazji – przypomniała blondynka.

– A chciałabyś, żebym skorzystał?

– Nie wiem.

Blondyn przewrócił się na bok i wsparty na łokciu, przyjrzał się uważnie dziewczynie. Nawet bez tej sukienki była dla niego pociągająca. A tym bardziej z tymi rozrzuconymi włosami po poduszce i ze spojrzeniem bez ciskających piorunów. Była taka inna i właśnie taką Justynę chciał mieć przy sobie. Odruchowo jego wzrok powędrował na biust blondynki. Świerzbiły go ręce, ale jedynie patrzył.

– Widzę – rzuciła oskarżycielsko, ale z nutką rozbawienia Justyna.

– To dobrze – mruknął z uśmiechem. – Jesteś ładna.

– Tylko?

– Usłyszałaś ode mnie komplement, więc wypadałoby chyba podziękować, co nie?

Justyna wygięła plecy, jeszcze efektowniej eksponując swój biust. Widziała na twarzy chłopaka uśmiech, więc pociągnęła bluzkę w dół. Kawałek miseczki białego stanika wystawał, ale jej to nie przeszkadzało – Mikiemu tym bardziej. Patrzył na nią jak urzeczony.

– Bardzo ładne… znaczy się… jesteś bardzo ładna.

– Tylko? – Ich spojrzenia się spotkały. Blondyn zorientował się dość szybko do czego tak naprawdę zmierza dziewczyna.

– Jeśli ściągniesz…

Nie dokończył, bo Justyna gwałtownie podniosła się do pozycji siedzącej, posłała mu kokieteryjny uśmiech, po czym zwinnym ruchem ściągnęła bluzkę przez głowę. Włosy z gracją ułożyły się w seksowny nieład. Ani chwilę się nie namyślając, usiadła na nim okrakiem, przygryzając dolną wargę i przyglądając mu się spod przymrużonych powiek.

– A teraz?

– Jesteś seksowna.

– Jak bardzo?

Zamiast odpowiedzieć dotknął palcami policzek Justyny, aby następnie zjechać wolno palcami na szyję, a potem na obojczyk. Patrzył jej głęboko w oczy, kiedy delikatnie zsuwał z jej ramion ramiączka stanika. Najpierw z jednego, a potem z drugiego.

Między ich ciałami wytworzyła się magiczna, naelektryzowana więź. Patrzyli na siebie pożądliwie i z pewnego rodzaju czułością.

– Peszę cię? – spytała, pochylając się w jego stronę.

– Nie.

– Dlaczego go nie ściągniesz?

– Jeśli pójdziemy dalej to nie wypuszczę cię długo z łóżka.

– Dlaczego?

– Bóg mnie chyba nienawidzi – mruknął do siebie, na chwilę przymykając powieki. Ta chwila jednak wystarczyła, aby Justyna podciągnęła jego koszulkę do góry i zaczęła muskać gorącymi ustami jego szyję i klatkę piersiową. Wciągnął ze świstem powietrze, kiedy poczuł pocałunki na podbrzuszu. Brakowało mu miejsca w spodniach, a dziewczyna wydawała się jak najbardziej zadowolona i jeszcze bardziej seksowniejsza niż kilka chwil wcześniej. – Masz 3 sekundy, aby się wycofać – jęknął, po czym od razu złapał ją za biodra i przyciągnął do siebie. Upadła na niego, a on razu zaczął ją namiętnie całować. Zanim się zorientowała, już leżała na plecach i ciężko oddychała.

– Kocham cię – szepnęła.

Blondyn zastygł w bezruchu, odrywając swoje wargi od jej zaczerwienionych ust. Omiótł wzrokiem jej twarz i poczuł coś na kształt czułości. Była wspaniała w każdym najdrobniejszym calu.

– Jak bardzo?

– Kochaj się ze mną.

I naprawdę chciał to zrobić. Nie chciał myśleć racjonalnie i jedyne czego pragnął w tamtym momencie, to poczuć niewyobrażalną chwilę uniesienia w jej ramionach. Pragnął całować ją do utraty tchu, naznaczyć swoim dotykiem najdrobniejszą część jej ciała, rozgrzać ją do granic możliwości i dać spełnienie.

Problem tkwił w tym, że coś ciężkiego przygniotło mu żebra i tym czymś było wspomnienie Julki, która w taki sam sposób leżała pod nim, wtulona w niego. Zacisnął mocno zęby, po czym pogłaskał Justynę po włosach i policzku.

– Jesteś taka cudowna, ale…

Otworzyła szeroko oczy i przyjrzała mu się. Między nimi zapadła niezręczna cisza. Miki trochę oprzytomniał i skupił się w pełni na wyrazie twarzy dziewczyny. Patrzyła na niego wciąż z tym samym zafascynowaniem, więc uśmiechnął się.

– Pocałuj mnie – mruknęła blondynka wplatając palce w jego włosy i przyciągając go do siebie.

– Mała…

– Nie no, rozumiem – powiedziała, po czym odepchnęła go i szybko wstała z łóżka. Poprawiła ramiączka stanika i poszukała bluzki, którą ubrała w ekspresowym tempie. – Zachowuję się jak dziwka. To w ogóle nie jest w moim stylu, aby wpychać się facetowi do łóżka – mówiła w pośpiechu, wyraźne zdenerwowana. – Zapomnij o tym.

– Justyna? Przecież przed chwilą…

– Zapomnij o tym – powiedziała stanowczo. – Nie wiem, naprawdę nie wiem, co ja sobie myślałam rozbierając się przed tobą!

– I tak nic nie widziałem.

– Widziałeś wystarczająco dużo, skoro… pewna część twojego ciała bardzo ożyła.

– To normalne! Jestem facetem, a ty… no ty, sama pokręciłaś temperaturę.

Justyna założyła włosy za ucho, po czym objęła się mocno ramionami. Nie patrzyła na niego, bo było jej po prostu wstyd. Tyle mówiła o swoich zasadach, a wręcz błagała, aby się z nią pieprzył! „Jezu, postradałam zmysły!” – pomyślała. Wszystko byłoby dobrze, gdyby on nie zachowywał się tak, jakby nie do końca był pewien tego co robi. Jakby nie chciał…

– Mogę wiedzieć, co się takiego stało? – dopytywał się Mikołaj. – Myślałem, że jest ci przyjemnie. Bynajmniej sprawiałaś takie wrażenie.

– Nie mówię, że nie, ale…

– Ale co? Nagle oprzytomniałaś i stwierdziłaś, że nie jestem nim?

– Słucham?!

– Darek był pewnie tak cudowny w te klocki… – Zamilkł na chwilę, bo wstał i zabrał się za poprawianie spodni. – Spoko, kurwa, przeżyję!

Justyna patrzyła na niego przez chwilę w niemym zdziwieniu, po czym podeszła do niego i ujęła jego twarz w swoje delikatne dłonie, próbując spojrzeć mu prosto w oczy.

– Nie chodzi o niego – rzuciła miękko. – Sprawiałeś wrażenie niezbyt zainteresowanego i po prostu…

– Aleś wymyśliła! Jak ja mogę być niezainteresowany na wpół rozebraną i na dodatek, zajebistą dziewczyną? Czy ty się słyszysz?

– Przy tobie zachowuje się jak jakaś napalona idiotka – powiedziała z wyczuwalną pretensją. – To jest twoja wina, że ciągle robię coś wbrew sobie.

– Narzekałem na to? Kiedykolwiek?

Pokręciła przecząco głową.

– Nic nie rozumiem. Było nam obojgu przyjemnie, a ty nagle taką akcję zrobiłaś. Naprawdę, nic z tego nie rozumiem.

Blondynka odsunęła się od niego. Nie chciała, żeby to wszystko tak wyglądało, ale bała się. Przecież to był Mikołaj – chłopak, który sypiał z dziewczynami dla rozrywki. Wciąż gdzieś po głowie krążyła jej myśl, że pewnie jest dla niego wyzwaniem i kiedy wreszcie dostanie to co chce… to po prostu sobie pójdzie. Głupie myślenie głupiej idiotki, jednak ona przecież taka nie była.

– Chcę, żeby było między nami normalnie. Chcę takiego normalnego, cudownego związku.

– Nie mogłaś tego powiedzieć od razu?

– A jakbyś na mnie spojrzał? Jestem uważana za wredną sukę. To, co powiedziałam wyraźnie kłóci się z tym, jak jestem postrzegana. Na dodatek, jeśli wziąć nas oboje za związek, to jest to samo w sobie paradoksem.

– Chcesz mi powiedzieć, że do siebie nie pasujemy?

– Po części tak, ale…

– Czekaj. – Spojrzał się na nią z wyrzutem. – Odkryłem przed tobą tą lepszą część, a ty mi wyjeżdżasz z takim tekstem? Jeśli pozbawię jakiegoś gogusia zębów, bo startował do ciebie i wyląduje w więzieniu, to uznasz mnie za niewartego uwagi?

– Nie oto mi chodziło!

– W takim razie, o co? – Westchnął ciężko, napinając mięśnie. – Jestem w tobie zakochany i chyba zrobiłem z siebie totalnego idiotę, skoro masz wyrąbane na to co mówię, czuję i robię. Spoko. Nie pierwszy raz, ktoś komu ufam, wbija mi nóż w plecy.

– Miki!

– Co? – rzucił zezłoszczony.

– Kocham cię.

– Im częściej to powtarzasz tym mniej w to wierzę.

– Naprawdę tak jest.

– To po co te durne gadki o tym, jak to my do siebie nie pasujemy? Po co odstawiasz takie akcje? I po jasną cholerę, zawsze w to wszystko jest wplątany ten imbecyl, Darek?

– Przecież o nim nie wspomniałam!

– Nie musiałaś. Gdybym był nim, to pewnie teraz omdlewałabyś w jego ramionach, co nie? Ale jestem tylko sobą. Nie wystarcza ci to, trudno.

– Jesteś aż tak bardzo o niego zazdrosny?

Blondyn odwrócił wzrok, zaciskając mocno zęby. Każde, najdrobniejsze wspomnienie o Darku działało na niego tak, jakby ktoś przyłożył mu pięścią w brzuch. Już chyba wolałby naprawdę oberwać niż ciągle myśleć, że ten debil zabierze mu wszystko. Justyna jak zwykle niczego nie rozumiała, a tym bardziej faktu, że są samcami i muszą czuć, że są najlepsi.

– Ile razy jeszcze o to zapytasz? – Był naprawdę zły. – Jara cię to czy jak?

– Nie musisz być dla mnie taki.

– A niby jaki mam być? Jak jestem czuły, kochany… to źle. Jak jestem egoistyczną świnią, jeszcze gorzej. Zdecyduj się, bo nie zamierzam być z kimś, kto ma mnie w dupie.

Chciał wyjść z jej pokoju, ale zastawiła mu drzwi sobą.

– Nigdzie nie pójdziesz– powiedziała trochę wystraszona.

– Odsuń się.

– Nie.

Patrzyli na siebie i Justyna naprawdę zaczęła żałować, że wycofała się kilka minut wcześniej. Czuła się cudownie w jego ramionach i nawet podobało się jej, że Mikołaj potrafił być czuły.

– Po co mam tu być? I to z dziewczyną, której nie obchodzę.

– Miki… przepraszam! Naprawdę nie chciałam, żeby to w taki sposób zabrzmiało.

– Daruj sobie – mruknął.

– Kocham cię.

– Justyna…

– Ze wszystkich sił, całą sobą. Kocham cię!

***

Feliks czuł, że wypił stanowczo za dużo. Mimo, że siedział to świat i tak wokół niego wirował. Z jednej strony było mu przyjemnie i czuł, że nie ma żadnych zmartwień, jednak z drugiej… odczuwał jeszcze większy niedosyt z powodu braku Kaliny. Zapomniał, gdzie zostawił telefon, a tak bardzo chciał do niej zadzwonić tylko po to, aby usłyszeć jej głos. Postanowił jednak położyć się na chwilę, więc powoli i z ogromnym trudem wstał. Od razu zakołysał się i gdyby nie trzymałby się oparcia kanapy, to pewnie przewróciłby się na podłogę. Świat wokół niego jeszcze bardziej zawirował.

W drodze do pokoju wywalił się prawie 4 razy. Za każdym razem klął siarczyście, chociaż to nie było w jego stylu. Z hukiem otworzył drzwi i równie głośno je zamknął, po czym rzucił się na łóżko. Od razu poczuł się lepiej. Odwrócił się na drugi bok i zamarł. Obok niego leżała Kalina, śliczna i uśmiechnięta. Patrzyła na niego tymi swoimi cudownymi oczkami. Serce automatycznie zaczęło mu szybciej bić. Zamknął na chwilę oczy, mocno zaciskając powieki, a kiedy je otworzył, dziewczyny już nie było. Westchnął ciężko, kompletnie nie rozumiejąc co się stało.

Tak bardzo chciał ją zobaczyć, że zaczął mieć omamy, a to nie był dobry znak. Nakrył więc głowę poduszką i próbował zasnąć.

Wciąż jednak myślał o niej i nie potrafił przestać.

***

Maja siedziała z telefonem w ręce na swoim łóżku i zastanawiała się, czy zrobiła dobrze reagując tak ostro na słowa Karola. Niepotrzebnie zwracała bowiem uwagę na związek Linki, a tym bardziej Justyny. Każdy chłopak był inny i jeśli tyczyło się to Karola… było to widać od razu. Chciała tylko czuć się taka jego, a przecież to nic złego.

Odłożyła jednak telefon z myślą, że będzie dobrze. Nic złego nie zrobiła. A chłopak powinien być zazdrosny chociaż troszeczkę o swoją dziewczynę. Taka niepisana zasada, którą wyznawało wiele dziewczyn.

„Nie ma powodu do zmartwień” – powtarzała w myślach jak mantrę.

3 uwagi do wpisu “Rozdział 43

Dodaj komentarz