102. Mimo wszystko.

[muzyka]

Nie powinniśmy myśleć o błędach. Większości nie naprawimy. Nic nie poradzimy na to, że popełniamy najwięcej błędów wtedy, gdy najbardziej się staramy. One przychodzą same. Nikt ich nie zaprasza, nikt ich nie gości. My jedynie w przyszłości możemy wyciągnąć z nich wnioski i się na nich uczyć.
– Julka

– Czasami mam wrażenie, że jesteś kompletną idiotką! – wydzierał się Bastek, stukając talerzami. Miałam wrażenie, że zaraz nimi rzuci do tego zlewu, roztrzaskując w dobry mak. – Na tym ślubie nie chciałem widzieć was razem, pamiętasz?

Odwiedzenie brata, podczas, gdy był sam w mieszkaniu, było naprawdę głupim pomysłem. Przy Karolinie próbowałby się jeszcze hamować, ale kiedy jej nie było w zasięgu…

Łamałam sobie palce pod stołem, ze wzrokiem wbitym w uda.

– Nie jestem idiotką…

– Latasz za nim! I to na pewno nie należy do zbyt mądrych zachowań!

– Uspokój się…

– Ja mam się uspokoić?! Ja?! – Mimo, że na niego nie patrzyłam, czułam, jak świdruje mnie wzrokiem. Był wściekły, bo jak jego mała siostrzyczka może spędzać tyle czasu z jego najlepszym przyjacielem? No jak? – Nie masz prawa mu zawracać w głowie!

Przygryzłam mocno policzki, aby nie pojawiły się na nich zdradliwe rumieńce.

Nie porozmawiał z Maksem, zwalając całą winę na mnie.

– Nikomu nie zawracam w głowie – broniłam się. – Lubimy się, czy to źle?

Uderzył pięścią w blat szafki, wzdychając ciężko.

– Lubiliście się w maju, a nie teraz…

Boże, o ilu on sprawach nie wiedział?

– Nikt nam nie zabroni być razem.

– Przyjazd tutaj był złym pomysłem. Mogłaś zostać w Katowicach i tam się uczyć.

Pokręciłam głową z niedowierzaniem, czując pod powiekami łzy.

– Jesteś niesprawiedliwy – wydukałam z trudem, bo coś okropnego ścisnęło mnie za gardło. Powoli podniosłam głowę i spojrzałam na niego z wyrzutem. – Nie mógłbyś przymknąć oka na pewne sprawy, chociażby dlatego, żebym mogła być szczęśliwa?

– Co ci Maks może dać? Oprócz złamanego serca i… niechcianego dziecka?

Zacisnęłam usta, bo byłam bliska płaczu.

– A może z Karoliną to było planowane, co? – odgryzłam mu się, a łzy wściekłości spłynęły po moich policzkach. – Jakoś z nią mogłeś się spotykać za naszymi plecami i pieprzyć się do woli! – Wstałam, całkowicie ignorując zaskoczony wyraz twarzy brata. – Robiłeś to na okrągło i nie masz żadnego prawa ustawiać mi życia. Jeśli Maks chce ze mną być to będzie i masz pecha. Zrozumiałeś? P-E-C-H-A!

– Ile razy mam ci powtarzać, że masz nie przeklinać?

Wzruszyłam ramionami.

– Będę robiła co zechcę, rozumiesz? – Głos mi drżał. Odgarnęłam włosy z twarzy, wbijając pełne wyrzutu spojrzenie w brata, celując w niego palcem. – Jesteś okropnym egoistą! Nie widzisz nic poza czubkiem własnego nosa!

– O nie! Na pewno nie będziemy tak rozmawiać! – podniósł głos, całkowicie mnie przekrzykując. – Jesteś jeszcze dzieckiem i…

– Ciekawe, gdzie byłeś, kiedy widywałam się z Kamilem, co? – Złość rozsadzała mnie od środka, aż rozrywało mi płuca. – Jakoś nie było cię w pobliżu, kiedy bzykał się z innymi i miał na mnie wywalone! Nie rób z siebie teraz idealnego i opiekuńczego brata, którym nie jesteś!

– Zuza!

Powiedziałam o wiele słów za dużo, ale należało mu się… Nikt nie miał prawa ustawiać mi życia! Nikt…

– Całe życie się zastanawiałam, co mam robić, aby nigdy nie doprowadzić cię do rozczarowania, złości, zawodu… a ty co? Blokujesz mi drogę do szczęścia, bo nawet Maksa nie znasz! Nawet nie masz pojęcia, jak bardzo mi pomógł! – Wzięłam głęboki wdech. – I chyba nie zdajesz sobie sprawy, że ja mu pomogłam! Jesteśmy dla siebie wsparciem, więc dlaczego nie możemy być razem?

– Niech się tylko zbliży do ciebie… – zagroził, zgrzytając zębami. – Zapomnę, że jest moim najlepszym kumplem i spiorę go na kwaśne jabłko! Nie należysz do niego i nigdy nie będziesz! I to nie podlega żadnej dyskusji!

– Jesteś…

– Dość! Już wystarczająco się nasłuchałem – wycedził, zgrzytając zębami. – Jedź do domu. Przygotowania do świąt powinny cię uspokoić.

– Nienawi…

– Nie wypowiadaj słów, których będziesz żałować. – Zacisnęłam mocno usta ze złości, wbijając sobie paznokcie w skórę dłoni. Bezczelny egoista, śmiał mnie jeszcze pouczać. – Jestem twoim bratem i nigdy tego nie zmienisz. Maks… – Prychnął z pogardą. – Cenię go jako kumpla, ale nigdy go nie zaakceptuję jako twojego chłopaka.

Rozłożyłam bezsilnie ręce.

– Czyli co? Mam z nim zerwać? Bo ty tak chcesz? – Jednoznaczny wyraz twarzy Bastka, dał mi odpowiedź, której nawet nie zamierzałam brać pod uwagę. – Nie rozstaniemy się!

– Postawiłem mu już ultimatum.

– Nie masz prawa…

– Nie będziesz mi mówiła, do czego mam prawo, a do czego nie – mruknął, powoli podchodząc do mnie. – Wciąż jesteś moją młodszą i kochaną siostrzyczkę, bez względu na to, co teraz mówisz, robisz i myślisz. Nie wyprę się ciebie.

Zacisnęłam dłonie w pięści, sycząc ze złości.

– Brzmisz jak wariat! – krzyknęłam. – I chyba…

– Nie zobaczysz się z nim.

Zagryzłam mocno wargę, aby się nie rozpłakać.

– Nie będzie tańczył tak, jak mu zagrasz – powiedziałam cicho, pełna nadziei.

Bastek wcisnął dłonie do kieszeni spodni, uśmiechając się krzywo.

– Ceni sobie bardziej słowa przyjaciela niż głupiej, zakochanej nastolatki – mruknął drwiąco.

 

Jeszcze tego samego dnia, wieczorem, zadzwoniłam do Maksa. Siedziałam w swoim pokoju, a za ścianą była Natalia razem z Szymonem. Było względnie cicho, więc pewnie byli zbyt zajęci sobą, żeby zauważyć, że od kilku dni nie widziałam się z brunetem. Poprosił mnie o to tata, mając nadzieję, że u Bastka pojawią się okropne wyrzuty sumienia, które zmuszą go do zmiany myślenia i z czasem, zdobędzie się na przeprosiny całej rodziny, łącznie z Maksem.

Sygnał połączenia z sekundy na sekundę, zaczynał mnie coraz bardziej denerwować.

Co robił? Z kim był? Dlaczego nie odebrał od razu? Naprawdę podporządkował się mojemu bratu i poszedł mu na rękę? Odstawił mnie na bok?

Tysiące myśli szalało w mojej głowie, a on nie odbierał.

Komórka zawibrowała mi w dłoni, więc zerknęłam na wyświetlacz i westchnęłam z żalem.

„Jestem poza domem. Odezwę się za godzinę.”

Parę słów i nic na temat tęsknoty, miłości czy czegokolwiek innego, związanego ze mną. Postanowiłam poczekać, bo nigdzie mi się nie spieszyło. Do świąt pozostało raptem pięć długich dni, a z Maksem nie widziałam już tydzień.

Nie miałam co ze sobą zrobić, więc usiadłam na podłodze i zabrałam się za porządkowanie notatek z wykładów. Rozłożyłam wokół siebie segregatory i wyciągnęłam z szuflady kilka przezroczystych koszulek. Przerzucając kartki, przypomniałam sobie o sesji, która zbliżała się nieubłaganie. Nie miałam czasu na wstępne przygotowania i nawet nie orientowałam się, czy wykładowcy mieli w planach jakieś zerowe terminy.

Westchnęłam, zerkając nerwowo na wyświetlacz komórki, aby sprawdzić godzinę.

Czas mijał zbyt wolno.

 

Zapragnąłem tego samego.

Uniosłam brew, czując przyspieszone bicie serca.

– Czyli czego? – zapytałam drżącym głosem.

– Takiej jedności, jaką tworzy twoja siostra i Adam.

Czy on…?

– Maks, wiesz co powiedziałeś, prawda? – szepnęłam spanikowana. – To nie może być pochopna decyzja…

– To źle, że o tym myślę?

– Nie, skąd, ale…

– Przecież mnie kochasz.

Powiedział to takim pewnym tonem głosem, jakby wiedział to od zawsze. Nie mogłam się wycofać i nawet nie chciałam.

– Tak, Maks… Kocham cię.

 

Uśmiechnęłam się do wspomnień, nagle zdając sobie sprawę, że przytulam segregator do piersi. Wzięłam głębszy wdech i w tym samym momencie, odezwała się moja komórka.

– Tak? – zapytałam z nadzieją, od razu odbierając.

Cześć.

Odetchnęłam z ulgą.

– Maks… Miło cię słyszeć.

Zaśmiał się.

Tylko miło?

Pokręciłam głową z niedowierzaniem.

– Doskonale wiesz, co miałam na myśli. – Zagryzłam wargę. – Tęsknię…

Wiem. Ja też.

– Bardzo?

Twój brat myśli, że ta rozłąka sprawi, że się odkocham.

– On jest niepoważny – mruknęłam, zdając sobie sprawę, że mój głos brzmi ostrzej niż powinien. – Rozmawiałam z nim dzisiaj i…

Dlaczego?

– Słucham? – zapytałam zaskoczona.

Dlaczego z nim rozmawiałaś? Psujesz mi wszystko…

– A co dokładnie?

Mój plan.

Uniosłam brwi, odgarniając grzywkę z czoła.

– Masz plan?

Przecież obiecałem, że zajmę się wszystkim. Nie wierzyłaś mi?

– Nie, nie o to chodzi – broniłam się. – Nic mi na ten temat nie mówiłeś. Żadnych szczegółów.

Nie musisz wiedzieć o wszystkim, bo zaczniesz panikować, a wtedy na pewno nic nie wyjdzie.

– A co ma wyjść?

Zuzia…

– Znowu…

Kochanie, nie chcę się kłócić przez telefon – powiedział z wyrzutem. – Chcę jeszcze raz porozmawiać z Bastkiem, bo wydaje mi się, że jest mniej wzburzony niż wtedy, kiedy obijał mi twarz.

– Szczerze? Wątpię. Dzisiaj cały czas powtarzał to samo, co tydzień temu. – Zaczęłam układać segregatory w stosik, bo dłonie mi się trzęsły na samo wspomnienie tamtego dnia. – Nic się nie zmieniło.

Nie zapeszaj i trzymaj kciuki.

– Nawet nie wiem, co…

Zuzia, dowiesz się we właściwym czasie i jeszcze będziesz zadowolona, że cię nie wtajemniczyłem.

– Ale…

Porozmawiamy za parę dni.

– Maks – jęknęłam przeciągle, czując potworny ucisk w dole brzucha. – Zatęsknię się na śmierć.

Roześmiał się szczerze.

Będzie warto.

Energicznie pokręciłam głową, kompletnie się z nim nie zgadzając.

– Nie masz racji.

Mam. Sama zobaczysz.

 

W Wigilię, starałam się być uśmiechnięta, ale ciągłe myślenie o Maksie i potrzebie jego dotyku, bliskości, doprowadzało mnie do szaleństwa. Pragnęłam znów z nim być i mieć go obok siebie. Wcale nie podobał mi się pomysł rodziców, aby zaprosić na kolację wigilijną Karolinę oraz Bastka. O ile, z obecności szwagierki byłam zadowolona, to obecności brata nie potrafiłam w żaden sposób skomentować. Miałam do niego żal, że postępował po swojemu, udając ślepego.

– Martwisz się czymś? – zapytała mama, rozkładając na stole czerwone serwetki w białe śnieżynki. Musiałam już długo stać przy krześle i odpływać myślami gdzieś daleko. Brzegi bordowej sukienki już zdążyłam wymiętolić w palcach, więc przerzuciłam się na wyginanie dłoni w każdą możliwą stronę. – Może zawiesisz resztę cukierków na choince?

– A może, powinnam tamte pościągać? – zapytałam, doskonale pamiętając, że Bastek uwielbiał je jeść. Nie zważał na swój wiek. Ciągle tkwił w nim taki mały chłopczyk, który nigdy nie zamierzał dorosnąć.

– Nie bądź okropna! To twój brat, a dzisiaj jest wyjątkowy dzień.

Pokiwałam głową, chociaż nie zgadzałam się z nią.

W ten niby wyjątkowy dzień, wszyscy powinni być pogodzeni i żyć w zgodzie. Gdyby pojawił się Maks… wszystko runęłoby jak domek z kart.

Posłusznie poszłam po cukierki i zabrałam się za wieszanie ich na choince. Moje myśli cały czas uciekały w stronę bruneta. Tak bardzo chciałam wiedzieć, co robi, gdzie jest i czy naprawdę za mną tęskni i mocno mnie kocha… Im intensywniej się nad tym zastanawiałam, tym więcej ogarniało mnie wątpliwości.

Przecież, gdyby mu zależało, nic zważałby na zakazy brata i przyjechał. Mimo wszystko.

Usłyszałam dzwonek do drzwi, ale nie poszłam otworzyć. Chwilę później słyszałam już donośne odgłosy z przedpokoju, w tym głos Bastka. Napięłam wszystkie mięśnie, a kilka cukierków wypadło mi z pudełka. Kiedy wszedł do pokoju, nawet się z nim nie przywitałam, udając, że jestem skupiona na wieszaniu tych przeklętych słodyczy na choince. Robiłam to poniekąd dla niego i wcale mi się to nie podobało.

Karolina podeszła do mnie i objęła ramieniem, mocno przyciskając do swojego boku. Miała już całkiem spory brzuszek, a dobry nastrój jej nie opuszczał.

– Uśmiechnij się – poprosiła cicho, pocierając dłonią moje ramię. – Już niedługo się zobaczycie.

– Wierzysz w to? – zakpiłam, biorąc puste pudełko do ręki i zgniatając je jednym ruchem. – Ten cham nigdy się nie zmieni.

– Kiedyś musi.

– Chyba nie w tym życiu.

– Zuza, więcej cierpliwości. – Uśmiechnęła się ciepło. – Czasami, nawet nie zdajemy sobie sprawy, ile dobrych rzeczy może wydarzyć się takiego dnia, jak dzisiaj. Tutaj działa nie tylko magia świąt, ale i gwiazd. – Przechyliła głowę w bok, aby baczniej mi się przyjrzeć. – Wierzysz w spadające gwiazdy spełniające życzenia?

Przypomniałam sobie tamten wieczór, spędzony z Maksem na balkonie, a potem rozmowę z Kostkiem.

– Tak.

– To dobrze, bo i ja wierzę. – Westchnęła ciężko, oglądając się za siebie. – Nie bądź na niego zła, bo jemu również jest ciężko… Jest przekonany, że stracił siostrę i najlepszego przyjaciela.

Kiwnęłam głową, siląc się na uśmiech, który znikł, gdy tylko Karolina zniknęła z mojego pola widzenia.

Kilka minut później, zasiedliśmy wszyscy do stołu. Zamieniłam się miejscem z Karoliną, aby nie siedzieć obok Bastka. Udawałam, że chcę po prostu porozmawiać z maluchem w jej brzuszku, ale tak naprawdę, chciałam nie dać sobie powodów do niepotrzebnych kłótni, a tym bardziej przy jednym stole.

Mama nie byłaby już taka miła i dobra. Uwielbiała święta i wspólne posiłki, bo tylko wtedy miała czas dla rodziny. Nikt nie miał prawa psuć jej tego wieczoru, jak i każdego innego.

Kiedy już mieliśmy łamać się opłatkiem, ktoś zadzwonił do drzwi. Zaskoczeni, spojrzeliśmy po sobie, aż wreszcie tata odszedł od stołu, idąc do przedpokoju.

– Dobry wieczór, panie Górski.

Moje serce zatrzymało się na moment. Przelotnie spojrzałam na brata, który zacisnął mocno usta i pobladł. Szybko wstałam, chcąc jak najszybciej zapobiec awanturze, ale gdy usłyszałam głośne szuranie krzesła, obleciał mnie strach.

Miałam nadzieję, że Bastek nie zepsuje tych świąt.

Do pokoju wszedł brunet, będąc jeszcze w płaszczu i ze śniegiem we włosach. Uśmiechnął się do mnie zniewalająco, robiąc krok w moją stronę, ale między nami pojawił się Bastek.

– Stary, mówiłem ci już, że…

– Bastek, są święta.

– Nie jesteś mile widzianym gościem w tym domu.

– Nic takiego nie powiedziałem – wtrącił ojciec.

– Ani ja – dodała mama, rzucając mojemu bratu ostrzegawcze spojrzenia. – Właśnie zasiadaliśmy do kolacji. Maks, zechcesz się dołączyć?

Brunet już otwierał usta, ale znowu ubiegł go Bastek.

– On raczej już pójdzie. – Popchnął go w stronę wyjścia, ale Maks się zaparł, odpychając ręce przyjaciela. – Żarty sobie robisz?

– Mam sprawę do swojej dziewczyny.

Mój brat prychnął, kręcąc głową z rozbawieniem.

– Bawisz mnie tym swoim cholernym uporem. Mówiłem ci już, że jesteś dla mnie ważny i nie chcę stracić takiego przyjaciela, ale nie dajesz mi wyboru.

– Przemyślałem wszystko, co mi powiedziałeś. Kocham ją, a to jedyny sposób, żebym wciąż był twoim przyjacielem. Będziesz musiał zaakceptować wybór swojej siostry. Obiecałeś mi to!

Bastek otworzył szerzej oczy.

– Nie mówisz poważnie…

Przełknęłam głośno ślinę, szykując się na kolejną bójkę, ale mojego brata tak sparaliżowało, że gdy Maks go minął i niespodziewanie uklęknął przede mną, nawet nie zareagował.

– Pamiętasz naszą rozmowę? – zapytał, świdrując mnie hipnotyzującym spojrzeniem czekoladowych oczu. Nieznacznie kiwnęłam głową. – Zuza, zostaniesz moją żoną?

Tata się zakrztusił, mama strąciła na ziemię szklankę, a Karolina zaczęła coś szeptać pod nosem. Chyba się modliła.

– Zuza? – powtórzył.

Przyjrzałam mu się uważnie, skupiając wzrok na każdym szczególe jego twarzy, jednocześnie przypominając sobie słowa siostry.

 

No to popatrz tylko na niego. Nie dość, że przystojny, to jeszcze seksowny, inteligentny, zabawny i twój. Czego chcieć więcej? Na twoim miejscu, czekałabym teraz już tylko na pierścionek.

 

– Tak – szepnęłam.

Znalazł mnie ktoś wyjątkowy i wszystko zmienił.

Był mój. Już na zawsze.

KONIEC